Zawsze marzyłem o siłowni. Już jako mały chłopiec przeglądałem książeczki, gdzie w prosty sposób naszkicowane były małe bieżnie. Chciałem zostać sportowcem. Nie samym piłkarzem, ale po prostu sportowcem, który ciągle ćwiczy swoje mięśnie. Marzyłem o dużych mięśniach. Lecz były to tylko marzenia, bo od dzieciństwa byłem chudy jak patyk. Mięśni nie miałem nigdy. Nawet małych. Zazdrościłem kolegom z klasy. Oni mieli, wszyscy, tylko nie ja. Raz pożaliłem się tacie, że wszyscy chłopcy z klasy są silni oprócz mnie. Wtedy tata postanowił kupić mi orbitrek, abym mógł codziennie ćwiczyć, nawet wtedy, gdy nie mogę wyjść na dwór.

Ćwiczyłem dużo, nawet w nocy. Nie mogłem spać z wrażenia. Noce spędzałem więc w mojej małej domowej siłowni. Siłownia ta z czasem zaczęła się powiększać. Dokupiony został mianowicie, na moje dziesiąte urodziny rower treningowy. Co za radość! Miałem wtedy już dwa sprzęty i na zmianę mogłem sobie ćwiczyć. Urozmaicenie to podniosło znacznie efekty. Ćwiczyłem jeszcze więcej, jeszcze dłużej i z jeszcze większą pasją. Po trzech miesiącach zobaczyłem efekty mojej pracy. Odkryłem, że autentycznie mam mięśnie, i to całkiem spore. Krzyczałem z radości: Spójrzcie, to działa! Mam mięśnie!

 

Moja rodzina cieszyła się moim szczęściem. Tata był dumny ze mnie i z własnych inwestycji. Cóż była to za satysfakcja, że zakupiony orbitrek (wcale nie taki tani przecież) przyniósł cudowne efekty. Jednak ja nie zakończyłem tutaj moich ćwiczeń. O nie, to dało mi impuls do dalszych, jeszcze bardziej intensywnych ćwiczeń. Rower treningowy był wyznaczony na noc, a orbitrek na dzień. 24H na dobę ćwiczyłem, nieustannie. W końcu postanowiłem kupić bieżnie, aby moje ćwiczenia jeszcze bardziej urozmaicić. Tak powoli rozrastała się moja mała siłownia. Teraz jest już bardzo duża. I teraz ćwiczę już nie sam, ale z innymi kolegami. Tworzymy jedną drużynę. Wszyscy mamy ogromne mięśnie i czujemy się świetnie.